czwartek, 5 maja 2016

Prosta historia.

"I wyszły żaby i pokryły ziemię egipską". Tak też bywa. Tu przyjmiemy założenie, że to było za sprawą Thery (Thiry), która była wybuchła za panowania faraona z XVIII dynastii Ahmose (Ahmosis I / Jahmes), co panował między 1550-1525 p.n.e., lub nieco później, w sensie wybuchła, nie panował. To nieco później jest dość istotne, bo pumeks znaleziono w warstwie stratygraficznej Totmesa III. Później się wyjaśni. Po wyspie zostało 200 metrowe tsunami i chmura pyłów i kamieni kupa. Było to niemałe zajście i w Egipcie odnotowano zabarwienie się wód Nilu na czerwono. Przywiało tam czerwony pył wulkaniczny, który był wyrzucony na wczesnym etapie erupcji wulkanu. Patrząc na skale zjawiska, olbrzymia część kraju odnotowała takie zabarwienia, musiało nieźle zawiać. Faraon nie pękał, "serce jego pozostało uparte", gdyż to samo potrafili uczynić jego czarownicy, czyli zamienić wody Nilu w "krew". Opadający popiół, pumeks i sadza zanieczyszczają wodę. To zmusiło między innymi żaby do opuszczenia swoich domostw i szukania szczęścia gdzie indziej. [...] Nil zaroi się od żab. Wejdą do pałacu twego, do sypialni twojej, do łoża twego, do domów sług twoich i ludu twego, jak również do twoich pieców i do dzież twoich. 29 Żaby wślizną się i do ciebie, i do twego ludu oraz do twoich sług. (Wj 7, 25-29) Przy okazji cały ten syf zmusił ptaki, na przykład ibisy - to takie ichniejsze bociany na żaby, i inne drobne drapieżniki, do przenosin na południe. Żaby uwolnione od swych naturalnych prześladowców z radości rozmnożyły się niemożebnie. "Serce faraona pozostało uparte" bo i tę sztukę posiedli jego czarownicy. I zrobili to samo, powiększając chaos, którego jednak zlikwidować już nie potrafili.

Skoczymy na małe co nie co?
The Plague of Frogs,
Sacra Biblia, nouo et vetere testamento constantia eximiis que sculpturis et imaginibus illustrata,
De Limprimerie de Gerard Jollain, 1670.

Żaby do wody wrócić muszą, a i są inni też mieszkańcy zbiorników wodnych. A tu woda zanieczyszczona, żyć się nie da. Gnijące ciała wodnych mieszkańców stały się wyśmienitą pożywką dla larw moskitów i komarów i nie tylko. A jeśli to było latem, przy leniwie rozlanym Nilu...Tylko pozazdrościć. Tu należy wspomnieć o tym "nieco później". Chodzi o to, że do powyższych zdarzeń, miało dojść za Amenhotepa II, który panował w latach 1425-1397 p.n.e., i był synem Totmesa III, co to panował między 1458-1425 p.n.e. Czyli wszystko rozmija się nieco o 100 lat. Ujdzie. Co prawda metodą C14 umiejscowiono erupcję w latach 1760-1540 p.n.e., z naciskiem na wcześniejszą, a dendro dołożyło od siebie rok 1627 (±1 rok) p.n.e. Ale co tam. Pomimo powyższych wyników egiptolodzy odmawiają dokonania zmian w chronologii starożytnego Egiptu. Dlatego nic nie stoi na przeszkodzie wplątania w tą historię Amenhotepa II. I tak by wychodziło, że Totmes III wygnał Mojżesza z Egiptu, a Amenhotep II miał problem z robactwem i z jakimś dziadostwem skórnym, które mu miał Mojżesz zafundować, jego mumia ma ślady czegoś takiego, a pierworodny zmarł mu na tajemniczą chorobę. I nie mieszajmy do tego Boga i Ramzesa, bo że ;) czasem opadają inne rzeczy na ziemię to wiadomo (tu). Co prawda z tą skórą to tak trochę nietęgo, bo podobne wyrzuty mieli ojciec Amenhotepa II ,Totmes III, jak i jego dziadek Totmes II. Cóż. Pewnie ich stosunki rodzinne rzuciłyby światła na tę sprawę, a tak wiadomo tylko, że ich mumie mają stupy, i nie wiadomo od czego.

O! I jeszcze dwie...
Aaron points his rod at the river and it begins to flow with frogs.

Po tym krótkim wyjaśnieniu, Egipt zaatakowały muchy tse-tse, bo też nie miał ich kto zeżreć. Naturalni wrogowie albo padli, albo czmychnęli. Zanieczyszczona woda popiołami z czasem stała się ciemna, kwaśna i pozbawiona wystarczającej ilości tlenu potrzebnego do życia. Wszystko co w niej żyło, zaczęło umierać i gnić. Kupa owadów i klops gotowy. Kto pił zanieczyszczoną wodę to padł. A najwięcej jej piło bydło. To i najwięcej go padło. Ci co mogli pili wino, i też padli. Przy wielkiej liczbie padliny i wysokiej temperaturze, oraz moskitów i innych padalców, o zarazę łatwo czy jakąś inną ospę albo wrzody, i długo czekać nie trzeba było. 200 kilometrów sześciennych skał latających w powietrzu, nie może przejść bez echa. Lżejsze pyłki zostaną w górnych warstwach zasłaniając słońce i powodując oziębienie. Cięższe polecą sobie hen, tworząc potężny prąd atmosferyczny. I to wszystko jako grzmot i grad może maluczkich w trwogę wprowadzić a nawet ubić. A jak już kłopoty to na całego. Opadające popioły, jak i te które zasłoniły światło mogły spowodować, i spowodowały, wielką migrację szarańczy, która przyleciała i zeżarła doszczętnie resztki ocalałej zieleni, nie oszczędzając klombów. Na domiar złego przez kilka dni się nikt ruszyć nie mógł, bo nic nie było widać, bo jak zagazowało i zapyliło się atmosferę to tak jest. Egipskie ciemności zapadły.

Zielone myszy...? Tato ostrzegał ale przed białymi. Miau...?!
Anonim, 1834.

Podobnie było przy erupcji Krakatau, kiedy słońce dawało nie wiele więcej światła jak księżyc w pełni. A tu pył i kurz. I była to większa skala erupcji. Skisła woda i powietrze, brak jedzenia, zaraza i pryszcze, panoszące się owady i ciemności w których można pomylić lekarstwo z czyś innym...W takich warunkach pierwsi odpadają najsłabsi. Pierworodny syn Amenhotepa II też nie podołał takim warunkom i zszedł. To wiadomo ze "Stelli Snu" Totmesa IV, którą archeolodzy odkryli między łapami Sfinksa. Następca Amenhotepa II nie był jego pierworodnym synem i otrzymał tron dzięki jakiej "nadnaturalnej" pomocy. Inskrypcja na niej wyryta opowiada o tym, jak będąc młodzieńcem książę polował na lwy, w zachodniej pustyni. Podczas postoju na skraju równiny w Gizie, się zdrzemnął i miał sen. Ukazał mu się Re-Harrakte (Sfinks lub Horus) i zaskoczył go proroctwem, że pewnego dnia stanie się królem Egiptu, ale wpierw musi usunąć piach przykrywający łapy Sfinksa. Taki archeolog, trochę. Widać cudy się działy, bo pierworodny wskakuje na tron z automatu, a tu chop i siedzi kuzynek. I pomyśleć tylko, że to wszystko przez żaby. Gdyby nie wylazły z wody...Mojżesza uznano by za niegroźnego głupka. A co z Amenhotepem II, który nigdy nie doznał porażki, nikomu nie uległ, był wzorem dla żołnierzy i ulubieńcem narodu? Silny i zręczny, kultywujący tradycje kulturowe i religijne. A Egipt rozkwitał wtedy. Ciekawe. A tak zginął w wodach Morza Czerwonego, ze złamanym kręgosłupem, mumia nam to mówi, i zaciśniętymi kurczowo dłońmi tak, że nie udało się balsamistom w nie włożyć insygniów władzy, i ze swoją amią. Twardziel do końca.

"Stella Snu" Totmesa IV, 1401 p.n.e.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz